Temat: Kajdany pentatoniki
Przez ostatni czas - no dość długo jakby nie było - grywałem tak jako gitarzysta, jak i basista w na jammach i w zespołach blues-rockowch, classic rockowych, doom metalowych, stonerowych - tego rodzaju wyluzowane, na pół białe, na pół czarne klimaty. Chcąc, nie chcąc, w 90% przypadków harmonia utworu, czy improwizacji wręcz domagała się pentatoniki, czy generalnie rzecz biorąc - bluesowej artykulacji.
I tak sobie ostatnio próbuję dżezzować, albo generalnie różne melodie spoza bluesa grać. I... do diabła, ale jest ciężko. Znam różne-różniaste skale, ogrywam je bez problemów, wiem, jakiego składnika akordu kiedy użyć i tak dalej. Ale nieważne, co gram, jakimś cudem brzmi to bluesowo. Palce same mi wjeżdżają na pentatonikę - nieważne, jakiego akordu bym nie ogrywał - i muszę jakoś szukać sposobu, żeby zejść na inny klimat. Grając na akustyku, czy elektryku jako podkład, bawiąc się różnymi akordami septymowymi nie ma problemu - pojawia się on przy partiach solowych albo pochodach basowych (nawet walkingi brzmią mi bardziej bluesowo, niż jazzowo). Jedyną rzeczą, która mi tak nie "przestawia" jest granie oparte na skalach orientalnych . Nie wiem, czy to bardziej mentalność, czy pamięć mięśni, ale czy ktoś miał podobnie? Jakie trybiki w mózgu trzeba sobie przestawić, żeby się z tego wyrwać, czy to może po prostu kwestia długiej pracy w "odzwyczajaniu" się?